Lusia

METRYCZKA

  • ID: 3141/2023
  • Wiek: 6 lat
  • Płeć: suka
  • Status: DT
  • Miasto: okolice Wrocławia
  • Województwo: kujawsko-pomorskie
  • Rodzaj sierści: Krótkowłosa
  • Osoba kontaktowa: fundacja
  • E-mail: poczta@jamnikiniczyje.pl
Szukamy najlepszego domku dla Lusi, która w swoim życiu wiele przeszła jednak mimo to nie zgasła w niej iskierka życia, radości i wiary w lepsze życie. Sunia musi mieć domek na medal. Odda swoje serduszko kochającemu Ludziowi. Dla Lusi człowiek jest centrum świata i chcemy, by ona dla kogoś też była najważniejsza. Sunia przebywa w domu tymczasowym w okolicach Wrocławia. Przeczytajcie poniższy opis i jeśli możecie dać Lusi dom wypełnijcie formularz adopcyjny, do którego link znajduje się na końcu tekstu
 
Lusia to 6  letnia suczka ,która dotychczasowe życie pędziła w małym
kojcu,nigdy go nie opuszczała ,jadła byle co,spała w rozpadającej się budzie.
Niesterylizowana więc co roku rodziła szczeniaczki ,które znikały w podejrzanych okolicznościach.
Dzisiaj Lusia szuka swojego człowieka i domku na stałe.Jest po sterylizacji,pozbyła się problemow skórnych,wylysień,które były skutkiem zapchlenia.Jest zdrowa .
Poznała już zasady domowego życia i bardzo je polubiła .Regularnie wyprowadzana zachowuje czystość.Uwielbia spacery ,bieganie,jest ruchliwa,Bardzo lgnie do człowieka,domaga się pieszczot ale delikatnie.Potrafi zostać sama w domu.Nie przejawia agresji. Jest posłuszna ibardzo grzeczna.Pozwala na wszystkie zabiegi higieniczne u weterynarza też bez problemu-pobieranie krwi,ściąganie szwów.W DT mieszka z 6 pieskami i w zasadzie ze wszystkimi się dogaduje.Jednak ze względu na ilość rezydentów nie może zostać na stałe.
 
 
 
 
 
Opowieść na niedzielny, jesienny wieczór !
 
22.10.2023
 
Pani Lusia, czyli Rudy Potfurrrrr, czyli miłość od pierwszego wejrzenia
Ponoć miłości nie można kupić... ale z pewnością można ją adoptować ze schroniska! I to miłość w najczystszej
postaci – piękną, oddaną i bezwarunkową... I tak, o ile nie możemy zmienić świata, tak możemy zmienić cały świat
jednej duszyczki – zyskując przy tym cudowną przyjaźń na całe życie...
Cześć Dziefffczyny i Hłopaki! Jestem Lusia, pamiętacie mnie? W swoim poprzednim życiu mieszkałam w kojcu w
rozpadającej się budzie i spałam na słomie. Byłam wyłysiała, bo zjadały mnie pchły. Swoich szczeniaczków nawet nie
pamiętam.
Dzisiaj, 8 października 2023 roku, mija pół roku odkąd do Pani Justynki z Fundacji Jamniki Niczyje, u której
mieszkałam po interwencji TOZ razem z Zębusiem, Fizią, Polą, Zuzą, Pedro, Gusią, Żurkiem i kotami, przyjechały po
mnie pierwsze w moim życiu Osobiste Człowieki – Pańcia Kasia i Pańcio Anżej. Przestraszona i spięta jechałam na
Pańciu przez 5 godzin samochodem do swojego nowego domku na zawsze. Wcale chętnie nie jechałam, bo było mi
bardzo dobrze u Pani Justynki, którą bardzo pokochałam.
Pierwsze dni były dla mnie trochę trudne i oszałamiające, bo nowe mieszkanie (a nawet dwa, bo na tym samym
piętrze, na którym mieszkamy my, czyli ja z Pańcią i Pańciem, mieszka też Mama mojej Pańci, ale o tym za chwilę), bo
do wyboru 3 łóżka do spania, bo miska pełna przysmaków od samego rana i trzy pary rąk gotowych do głaskania i
miziania. A poza tym winda, garaż, nauka wsiadania do auta i poznawanie nowego otoczenia – najpierw osiedla,
potem pobliskich lasów, rzek i jezior – i oswajanie związanego z nowym strachu. Czasami z tego strachu narobiłam na
dywan albo kanapę, ale moje Człowieki mówiły mi, że to jest w porządku, bo przecież muszę się wszystkiego w
nowym środowisku od początku nauczyć. Pańcie to rozumieli od początku i mówili mi, że jest to zupełnie normalne.
Im więcej miłości, cierpliwości i spokoju dostawałam, tym szybciej szła mi nauka. Ale w końcu co tam – jestem Lusia,
niejedno już przeszłam w swoim życiu, więc dałam radę i umiem już naprawdę wszystko! Nawet pływać też umiem, a
co?!
Na co dzień śpię w łóżku ze swoją Pańcią, bo Pańcio pracuje w Warszawie i często go nie ma. A Pańcia jest cały czas
ze mną, bo pracuje w domu. Dzień zaczynamy od mizianek, całusków, koziołków, fikołków, psikusów i przewalanek
na łóżku. Potem idziemy na spacer (bez smyczy, bo chociaż pięknie chodzę na smyczy, to nigdzie nie zamierzam
uciekać, więc Pańcia pozwala mi chodzić wszędzie bez smyczy – w końcu zaufanie zobowiązuje!) do pobliskiego lasu,
gdzie biegam, załatwiam wszystkie swoje sprawy i wącham krzaczki jałowca, którego zapach uwielbiam. A tak na
marginesie, często obserwuję frustrację psów, które są ciągnięte i szarpane na smyczy, dlatego na mnie szczekają i są
agresywne. Rozumiem, że może im być przykro, że ja mogę cieszyć się wolnością i zaufaniem moim Pańciów.
Po spacerze idziemy od razu do mieszkania Mamy, która jest super, bo ma wełniany dywan, na którym mogę stawać
na głowie, wypinać swój zgrabny tyłeczek, ćwiczyć wszystkie najtrudniejsze pozycje jogi czy inne streczingi oraz
prezentować walory swojej urody i zachwycać wdziękiem wszystkich wokół. Mama ma też balkon, na który chodzę
się opalać i doglądać porządku na osiedlu. Jak coś mnie zezłości, to natychmiast daję znać swoim kumplom –
Fuksowi, Cziko, Momo, Bambi i Lolkowi – i wtedy zaczynamy wszyscy szczekać. Boją się nas wszystkie muchy, a
okoliczne koty uciekają aż na księżyc.
Mamy na początku trochę się bałam (sama nie wiem dlaczego), ale przekonała mnie do siebie smakołykami, którymi
częstuje mnie po porannym spacerze: a to wędzoną rybą, a to awokado z oliwą albo chlebkiem gryczanym z
domowym masełkiem. Mama gotuje też dla mnie różne pychotki, na przykład brązowy i czarny ryż z warzywami albo
moją ulubioną kaszkę jaglaną i jęczmienną z brokułem, marchewką, cukinią i kawałkami dyni. Mama mówi, że to
ważne, abym zawsze jadła zdrowe i świeże jedzonko. Do tego trochę mojej ulubionej karmy, witaminy i jest git!
Na brak apetytu na pewno nie narzekam, bo prowadzę bardzo aktywne życie – codziennie chodzę na długie
wycieczki do lasu albo nad rzekę. O kondycję, zdrowie i piękną figurę trzeba przecież dbać. Pańcio Anżej nauczył mnie
nawet pływać, co nie było dla niego łatwe, bo ja początkowo stawiałam opór. Ale Pańcio był bardzo cierpliwy i
delikatny, trzymał mnie pod brzuszkiem i mówił mi, że pływanie jest fajne… Więc w końcu popłynęłam zupełnie
sama! Chociaż jeszcze nie wiem, czy do końca lubię to robić, jednak korzyścią z pewnością jest to, że jak jest upał, to
woda zapewnia przyjemny chłodek i po kąpieli mogę sobie buszować po łące nad jeziorkiem. A jak Pańcia pływa, to ja
też – i nie muszę już z tęsknoty za nią na brzegu jeziorka odśpiewywać całej Traviaty albo innej Madamy Butterfly.
Z Pańciem Anżejem lubię leżeć na sofie pod kocykiem. Pańcio jest zupełnie inny od Pańci, bo uczy mnie, jak
pokonywać strach fizyczny. Mówi mi, że jestem bardzo świadoma swojego ciała i że fajnie jest czerpać z niego
przyjemność. Dlatego wieczorem masuje mi plecki i pokazał mi nawet, jak się na nich kłaść, aby wszyscy mogli
głaskać mnie po brzuszku. Teraz chętnie to robię, a na początku bardzo nie chciałam… Pańcio w swojej firmie ma
super wykładzinę, po której uwielbiam się czołgać i tarzać. A jak poinformował nas, że zamówił do biura nową sofę,
to jego syn, Grześ, powiedział: Bardzo dobrze, Lusia będzie zadowolona. W ogóle Grześ jest bardzo fajny i chciałby,
żebym z nim spała w jednym łóżku, ale ja na razie chcę spać tylko z Pańciami.
Pańcio uczy Grzesia prowadzić samochód i ja z nimi też jeżdżę. Przy okazji nauczyłam się prowadzić naszą ciężarówkę,
Trafo i nią najbardziej lubię podróżować, bo jest wysoka i ma super dużą przednią szybę, przez którą wszystko widzę
z góry. W ogóle lubię autka, bo w każdym z tyłu mam swoje mięciutkie łóżeczko, więc jak jedziemy na jakąś
wycieczkę, to jest mi wygodnie i ciepło. A wycieczki uwielbiam!
Uwielbiam na przykład jeździć do Pańcia, do Warszawy, bo to duże miasto, a w dużym mieście jest dużo ciekawych
trawników pełnych interesujących zapachów. W Warszawie mam też swoich kumpli: Karmela, Haru, Lunkę, Korka i
Warkę. Duże miasto daje mi również możliwość szkolenia talentów wokalnych – szczególnie w nocy, gdy po ulicach
jeździ dużo karetek na sygnale. Kiedyś specjalnie dla Was nagram jakąś wokalizę – na pewno stanie się
międzynarodowym szlagierem!
Chwila! Moment! Po co czekać? Mam już nawet w głowie tekst tej piosenki:
 
394826128 224072820689069 7567166184414707282 n     394586675 107314272476399 6780413862367834313 n

Dziefffczyny i Hłopaki!
Adoptujcie bezdomniaki!
Adoptujcie psiaki i kociaki!
Szczeniaki i po przejściach seniorki,
Niech wskoczą do swojej norki,
Ciepłego łóżeczka, pełne bezwarunkowej miłości.
Adopcja ze schroniska to przecież oszczędności.
Dzieffczyny i Hłopaki!
Adoptujcie bezdomniaki!
Adoptujcie psiaki i kociaki!
Wasza Na Zawsze – Lusia
 
393949020 1451495262061384 1029822321933711949 n   387488634 357578680031255 7111082989935901898 n
 
Pozdrawiamy serdecznie Lusię i jej Wspaniałych Dużych !
 
394613776 1426774761200472 3867022252208549462 n   393904965 3589449721273094 7730618671135424204 n
 
 
 
---------------------------------------------------------

Odwiedziny Lusi !

18.02.2024

Może ktoś pamięta Lusię ? Lusia wczoraj że swoimi Dużymi.odwiedxiła domek tymczasowy, w którym spędziła kilka miesięcy zanim została pokochana " na zabój" ! Dzisiaj Lusia to nie ten sam.psiak, co wcześniej. Jej historia jest jednak bardzo smutna : brudny kojec, ciągłe ciąże, i historia " niekochania" żywej istoty... . To wszystko już za sunieczką . Dzisiaj losy wynagradza Lusi za wszystko.
 
428603801 796858759144219 5752303017652116940 n
 
428623825 796858815810880 4856016663644091603 n
Czytany 733 razy Ostatnio zmieniany wtorek, 20 luty 2024 10:18
Więcej w tej kategorii: « Pinio

ING BANK ŚLĄSKI Spółka Akcyjna
89 1050 1070 1000 0023 6437 4286

SWIFT: INGBPLPW
Fundacja Jamniki Niczyje
ul Łagodna 85/4
43-300 Bielsko Biała

Logowanie